Wczoraj 28. września.br w weekendową sobotę pojechaliśmy do Gdańska na benefis pani Wandy Bublewicz organizowanym przez Stowarzyszenie "Pokolenia" Wybrzeża Gdańskiego. Trzeba było wstać o 5:00 rano, ale co to dla chcącego! Pani Wanda Bublewicz dyplomowana położna, całe życie poświęciła nie tylko położnictwu, ale i aktywności poza zawodowej. Od młodości aż do dzisiaj. Zaznaczyć trzeba, że Stowarzyszenie "Pokolenia" Wybrzeża Gdańskiego skupia w swych szeregach osoby, które już za młodych lat były organizatorami zajęć, spotkań, działalności w różnych związkach młodzieży działających za czasów PRL-u. Żyliśmy przecież w PRL-u o czym dziś w Polsce często zapominamy. W dobie trendu narodowo-prawicowego wykluczającego możliwość bycia działaczem lewicowym, ten bowiem, kto jest "lewicowy", jest stygmatyzowany jako" czerwony", zdrajca, komuch itd. Część z nas żyjących w PRL-u należała więc do różnych organizacji młodzieżowych: ZMP, ZMS, ZSMP, ZHP, ZMW itd. Nam się po prostu chciało. Chciało się nam poświęcić swój czas na działalność społeczną. Będąc w Technikum Ogrodniczym należałem do Związku Młodzieży Wiejskiej. Związek ten wydawał pismo młodzieżowe "Zarzewie". Dziś gdy spokojnie piszę ów wpis na bloga popijając kawę, przyszło mi do głowy pewne porównanie. Otóż słowo zarzewie oznacza nie tylko rozpalenie ognia, ale początek, zaczyn inicjatyw, działania. Działalność w tych tak potępianych przez ugrupowania narodowo-prawicowe organizacjach, stały się zarzewiem działalności osób takich jak Wanda Bublewicza i setek jej podobnych w różnych organizacjach społecznych dzisiaj. Nie pytaliśmy za ile! Mieliśmy po prostu pasję działania. A pasja nie podlega koniunkturze politycznej. Kto raz rozpoczął działalność społeczną, ten będzie ją kontynuował przez całe życie. Bez pasji działania za młodych lat nie byłoby dziś rad seniorów, stowarzyszeń senioralnych, Obywatelskiego Parlamentu Seniorów itd. Nie spychajmy PRL-u do spiżarni staroci, z którymi nie wiadomo co zrobić. PRL nawet gdy z dzisiejszego punktu widzenia był siermiężny, to my w nim żyliśmy i próbowaliśmy działać na ile warunki pozwalały. Może nieraz trzeba było włożyć więcej energii, aby władze przekonać do powstających inicjatyw. Za to ile było satysfakcji, że coś się udało zrobić. Ludzie, którzy już wtedy zostali zahartowani w społecznym działaniu ( nie łudżmy się w Polsce zawsze dobrze się miało malkontenctwo) i dziś kontynuują swoją życiową pasję.
Ziemowit Szafran
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz