Co-dziennik
czwartek, 21 marca 2024
Czym są UTW
sobota, 9 marca 2024
Świat bez kobiet byłby jak ogród bez kwiatów
Dzisiaj przypada 08 marca, a więc Dzień Kobiet. Śpieszą panowie z kwiatami do swoich żon, partnerek, przyjaciółek, córek itd. Od razu trzeba zadać sobie pytanie, nasuwające się, gdy widzimy panów obdarowujących swoje panie naręczami kwiatów a nieraz jednym goździkiem. Czy obchodzimy to święto, bo tak każe tradycja, i po prostu trzeba się pokazać, że pamiętamy o swoich paniach. A nie można by trochę inaczej, włączyć fantazję panowie i zaprosić naszą kochaną do kawiarni, tam wręczyć bukiecik frezji lub stokrotek. A tak to wpadamy w sztampę, która nie wiem czy kobiety cieszy? Napisałem w tytule "Świat bez kobiet byłby jak ogród bez kwiatów. To prawda. Prawdą jest i to, że każdy ogród a szczególnie rosnące w nim kwiaty wymagają nieustannej pielęgnacji. Dopiero wtedy zadbana i pielęgnowana róża, piwonia, pięknie , niemal w dowód wdzięczności, zakwitną. To oczywiście metaforyczne porównanie, ale o kobiety dbać trzeba, cały, okrągły rok. Trochę trzeba być ogrodnikiem, który wie jak wypielęgnować różę, aby zakwitła.
Dość już tych ogrodniczych porównań. Na temat kobiet znalazłem interesujący i chyba bardzo trafny cytat "Kobieta jest jak niekończąca się książka. Trzeba ją czytać przez całe życie". Innymi słowy kobiety są nieodgadnione i w tym ich urok, ale żeby je zrozumieć, uczyć się ich musimy przez całe życie. Panom życzę wytrwałości a wszystkim Paniom z okazji ich święta życzę wszystkiego najlepszego.
środa, 28 lutego 2024
Po co babcię denerwować...
"Po co babcię denerwować, niech się babcia cieszy" czyli rzecz jak chcą niektórzy widzieć UTW
Cytat z piosenki Wojciecha Młynarskiego wydaje się bardzo na czasie. Dlaczego - spróbuję to wyjaśnić. Od razu powiem, że rzecz idzie o Uniwersytety Trzeciego Wieku. Czym są, jaką mają misję, po co i w jakim celu zostały w ogóle utworzone, te pytanie trzeba zadać, aby znaleźć na nie odpowiedź i zarazem powiedzieć czym Uniwersytety Trzeciego Wieku być nie powinny i czego się wystrzegać i czy w ogóle UTW powinny istnieć w takim sensie w jakim chętnie chciałyby je widzieć Urzędy Miast i Gmin, ale także dziennikarze krytykujący założenia UTW. Na temat UTW dyskusja jest coraz bardziej ożywiona. Wśród dziennikarzy, naukowców i rządzących na różnych szczeblach władzy zdania są podzielone. To dobrze. Każdy bowiem widzi inną rolę UTW. To też dobrze. Niedobrze jednak, gdy nie widzi się w UTW stowarzyszeń działających na podstawie ustawy o stowarzyszeniach oraz co chyba najważniejsze działających na podstawie art. 12 Konstytucji RP "Rzeczpospolita Polska zapewnia wolność tworzenia i działania związków zawodowych, stowarzyszeń, ruchów obywatelskich, innych dobrowolnych zrzeszeń oraz fundacji".
Uniwersytet Trzeciego Wieku to uczelnia specyficzna, to seniorski uniwersytet mający na celu kształcenie ustawiczne osób starszych. Początków UTW należy szukać w dziewiętnastowiecznej koncepcji kształcenia wszechnicowego duńskiego pastora Nicolasa Frederica Severina Grundtviga. Pierwszy Uniwersytet Trzeciego Wieku powstał roku 1973 z inicjatywy profesora Pierra Vellasa. W Polsce pierwszy UTW powstał 1975 roku dzięki inicjatywie profesor Haliny Szwarc. Podstawą działalności seniorskich uniwersytetów jest przeciwdziałanie marginalizacji seniorów. Jednak to nie wszystko. Jedną z naczelnych idei UTW jest kształcenie ustawiczne. Na strukturę seniorskich uniwersytetów składają się: wykłady ogólne oraz zajęcia w sekcjach zainteresowań, mające na celu edukację w zakresie rożnych dziedzin, realizacji osobistych zainteresowań, utrzymanie sprawności psychicznej i fizycznej, udział w życiu kulturalnym i społecznym. Uczestnictwo w uniwersytecie trzeciego wieku zwiększa aktywność intelektualną i fizyczną seniorów przeciwdziała demencji i jest okazją do wychodzenia z domu, pozwala zawierać nowe znajomości. Zajęcia w wszelkich formach aktywności fizycznej znakomicie wpływają na poprawę kondycji fizycznej seniorów. UTW przeciwdziałają także samotności osób starszych.
Każdy Uniwersytet Trzeciego Wieku to autonomiczne stowarzyszenie senioralne, kierujące się własnym Statutem i misją. Dzisiaj jednak coraz częściej słychać od władz miast oraz w mediach, że są to hermetycznie zamknięte stowarzyszenia, które nie działają na rzecz coraz liczniejszych środowisk seniorskich. Dlaczego akurat UTW mają dbać o organizację festynów, Dni Seniorów, dla ludzi starszych, tego na ogół się nie mówi? Seniorskie Uniwersytety, szczególnie te w miastach, współpracujące z uczelniami wyższymi, to elitarne stowarzyszenia zrzeszające od pięciuset do tysiąca studentów i jest to zaledwie ułamek ludzi starszych zamieszkujących w miastach. Siłą rzeczy nie są w stanie przyjąć więcej studentów, choćby ze skromności bazy, przeważnie użyczonej przez uczelnię. Owa elitarność jest dla niektórych przysłowiową "solą w oku". Coraz częściej są naciski, aby były bardziej otwarte, działały więcej na rzecz ludzi starszych. Urzędy Miast proponują dofinansowanie projektów na organizację imprez miejskich. Ma być bardziej ludowo, swojsko i przyjemnie. Tyle tylko, że kłóci się to z założeniami seniorskich uniwersytetów. Stowarzyszenia seniorskie UTW, które dadzą się "złapać" na ową otwartość i ludowość zaczynają powoli odchodzić od swej statutowej misji. Gdy jeszcze do tego dodamy władze stowarzyszeń, które nie czują misji przypisanej UTW, a chcą zaistnieć poprzez organizację imprez miejskich, to seniorskie uniwersytety coraz bardziej infantylizują swoją działalność. Jeżeli zarządy nie przebudzą sią i nie zawrócą z drogi organizowania imprez dla osób starszych, gdzie ma królować przede wszystkim zabawa, relaks, piosenka, to zamiast realizacji misji kształcenia ustawicznego, uniwersytety przyjmą jako naczelną ideę bawienie ustawiczne. Po co kształcić się ciągle. Lepiej ciągle się bawić? I tu dochodzę do cytatu na początku wpisu z piosenki Wojciecha Młynarskiego "Po co babcię denerwować, nich się babcia cieszy".
czwartek, 15 lutego 2024
Ćmaga, berbelucha, jabol czyli..
Rzecz o bogactwie nazewnictwa napojów procentowych w języku polskim.
Do rozważań na temat różnorodności nazw napojów procentowych skłonił mnie esej Pawła Huelle pt. "Ćmaga, potok, ostryga" z książki pt. "Ulica Świętego Ducha i inne historie" str. 294-298 tegoż autora. Nie będę tu omawiał całego eseju, powiem tylko, że czytając można przysłowiowe boki zrywać, ale też być pełnym uznania dla kwiecistości mowy polskiej. O ile bowiem istnieje zaledwie około stu terminów rosyjskich bachicznych napojów, a w języku niemieckim około pięciuset , o tyle w języku polskim mamy ich przeszło dwa tysiące. Autor eseju powołał się na Polski słownik pijacki Juliana Tuwima, Polski słownik pijacki i antologię bachiczną Towarzystwa Wydawniczego "Rój". Chociaż autorowi Kwiatów Polskich zarzucano błędy metodologiczne w selekcji i klasyfikacji nazw, to i tak śmiało można rzec, że przyjmując około tysiąca terminów określających wódkę, bijemy inne nacje na głowę w ilości nazw.
Julina Tuwim jak i autor eseju Paweł Huelle skupili się na wódkach różnego rodzaju. Gdyby jednak twórca Polskiego słownika pijackiego żył w czasach nam współczesnych, to równie dobrze mógłby wzbogacić Polski słownik pijacki i antologię bachiczną o nazwy win, szczególnie tych z czasów PRL-u.
Idąc więc szlakiem autora Weisera Dawidka spisałem nazwy win i miejsc ich konsumpcji. Dla spragnionych dostępne były w pegeerowskich sklepikach "czar PGR-u", "jabcok", "sikacz", "bałagan", "Arizona". Ta ostatnia miała na nalepce gwiazdę szeryfa. Szkoda, że w swej kreatywności nikt nie poszedł dalej i nie nazwał podobnego wina "W samo południe". Nie byłoby to dalekie od prawdy, jako że spragnieni na budowach, przeważnie przychodzili do sklepów w samo południe. Wypiwszy tuż za sklepem, śmielej wchodzili nawet na wysokie rusztowania. Być może leczyli w ten sposób lęk wysokości?
Z kolei wina dostępne w każdym osiedlowym sklepie w miastach nosiły nazwę "bełt", "kwasior", "siara", ""żur", "Alpaga". Było też wino "Rycerskie" jako że Polacy naród bitny lubią się bić nawet za to, za co nie warto. Stosownie do tego wymyślono wino "Zamkowe". Po osuszeniu kilku butelek zwolennicy "rycerskiego" i "zamkowego" mogli próbować nawet zamki zdobywać.
Jako że Polacy lubią polować na każdą okazję więc i wina "okazja" "myśliwskie" i "żubr" były adekwatne. Wszak Polak ma twardą głowę do napojów bachicznych, mógł więc opróżnić kilka butelek, wydawało mu się, że głowę ma twardą jak żubr.
Były oczywiście nazwy bardziej dosadne i odpowiednie na okoliczność na przykład totalnego doła, kaca, czy zarwanej po libacji nocy. Do nich zaliczały się "pryta", "mózgotrzep", "czachojeb", "siarkofrut", "jabol", "karbol". Po wypiciu jednego z nich wszelkie doły przechodziły jak ręką odjąć.
Ponieważ Polska zawsze kochała Amerykę, przeważnie miłością nieodwzajemnioną, i co za tym idzie kochała westerny, zatem i wina miały nazwy westernowe. Tak więc był i "szalony koń" "Apacz", "Arizona", "Menello" z dopiskiem bianco, to raczej pasowałoby do spaghetti westernów.
Wśród tych polsko-westernowych nazw były i bardziej wyrafinowane, a więc: na przykład taki "Odlot". Proponowano do tego wino "Okęcie". Jak już odlecieć to koniecznie po butelce "Okęcia". Szczytem wszelkim win typu "Odlot" i "Okęcie" było wino "Kosmos". Jak już pić "Odlot" to tylko z "Okęciem" aby sięgnąć kosmosu.
Jestem przekonany, że to wcale nie koniec nazw polskich napojów wyskokowych. Na pewno jest ich jeszcze bardzo wiele, które mogłyby wzbogacić Polski słownik pijacki i antologię bachiczną. Mając jednak taką ilość nazw, bijących na głowę słowniki nazw bachicznych rosyjski i niemiecki, może warto byłoby zgłosić go do Księgi Rekordów Guinnessa.
środa, 14 lutego 2024
Walentynki
💕💕💕
Początek
Kiedy się wszystko zaczęło
Kiedy zaczęła się miłość
Może w spotkaniu przelotnym
Wymianie w pośpiechu uśmiechów
Wyschnięciu zwilżonych powiek
Na uśmiech słowo pociechy
Przy kawie w cichej kawiarni
Pierwszym patrzeniu w oczy
Nieśmiałym wierszem dla ciebie
Do zakochania preludium
Aby móc wreszcie przejrzeć
Wzajemnie móc sobie wręczyć
Kwiat jak zalotny atrybut
Kamyk niczym talizman
Uśmiech w czasie rozmowy
Chwile nieśmiałych wyznań
Jak iskra i słońca olśnienie
Z bliska szczęście dojrzenie
Wystarczy przytulić do serca
Wystarczy schronić w ramiona
To więcej niż czułe słowa
Tak się zaczyna miłość
Ziemowit Szafran
Słupsk
23.01.2024 r.
poniedziałek, 29 stycznia 2024
Pamiątki
Pamiątki
Bywają takie chwile i to wcale nie
rzadko, że dziwimy się dlaczego ludzie starsi nie chcą wyrzucać rzeczy starych. Dlaczego w ich
pokojach ciągle stoją stare szafki, stare szafy pamietające ich młodość, leciwe
wazony, dla ludzi młodych już niemodne, niewygodne kanapy pokryte niemodną
kapą, stare ramki ze zdjęciami w sepii,
lichtarzyki, szuflady pełne zużytych etui od pierwszych okularów a nawet same
okulary, przez które mało co sią zobaczy. Pełno w owych szufladach dawnych
przyborów, listów, linijek, nożyczek, pęset, piór i długopisów. W pokojach
wiszące stare abażury. Zadajemy sobie
pytanie po co zbierać tyle staroci, czemu to służy, a przede wszystkim w jakim
celu są zachowywane?
Odpowiedź na to pytanie i zrozumienie go przyjdzie po latach, gdy ludzie dziś
młodzi, będą starzy. Wtedy zrozumieją znaczenie pamiątek po tym co minęło. Więc
stare meble, kanapy, lichtarze , abażury, listy, obrusy nawet niemodne wazony
ze sztucznymi kwiatami to zapisana w nich historia. Szczególnie wtedy gdy
zostają sami. Wtedy jest to historia zapisana w dwójnasób. Tych co zostali i
tych co odeszli. Historia zapisana w
owych starociach i pielęgnowana w nich. Ktoś, kogo już nie ma, miał tę czy
tamtą portmonetkę, to i tamto etui, przeglądał się tysiące razy w sfatygowanym
już nieco lustrze, spał na kanapie i lubił przykrywać ją kapą, którą i my dziś
ją przykrywamy. Dotykał i czyścił meble i niezliczoną ilość razy otwierał i
zamykał szuflady. Gdy więc ludzie starsi, przywiązani już do końca do swoich
gniazd, mieliby teraz to wszystko wyrzuć, wydaje im się, że wraz z wymianą tych
starych przedmiotów, wyrzucą razem z nimi historię w nich zapisaną. Historia bowiem zapisana jest też w rzeczach.
Nasza pamięć jest nietrwała. Po stracie najbliższej, ukochanej osoby powoli, niewidocznie pewne zdarzenia zacierają się, oddalają. Gdy więc otwieramy ową szufladę, gdy zaglądamy do szafek i szaf przywołujemy pamięć o tej osobie. Jakbyśmy otworzyli sejf pamięci. Przywołujemy zdarzenia i historie w nim uśpione, czekające na uwolnienie choć przez chwilę, aczkolwiek wspomnienia to bolesne. W miarę jednak upływającego czasu bardziej znośne.
Gdy więc wyrzucilibyśmy owe meble, szafki, okulary, etui, to patrząc na znalezione zdjęcia przywołalibyśmy je z pamięci jako świadków naszych pierwszych zakupów, przeprowadzek do innego mieszkania lub innego miasta, niemych świadków naszej historii odciśniętej w odłamanym kawałku forniru, pękniętym i sklejonym wazonie, przetartych kapach czy nadwątlonej tapicerki leżanki lub fotela.
sobota, 25 listopada 2023
Szansa
Nasze życie nie składa się z samych sukcesów. Brzmi to wręcz jak truizm. Tam bowiem gdzie sukcesy tam i niepowodzenia, tam gdzie zwycięstwo, tam i porażka. Klasyk powiedziałby, że to "oczywista oczywistość". Czy jednak dla niektórych jest to aż tak oczywiste, że tam gdzie powodzenie, tam i niepowodzenie? Gdy się rozejrzymy, przyglądniemy naszym znajomym, przyjaciołom to zauważymy, że n niektórzy z nich zakładają z góry, a priori niepowodzenie. Twierdzą po co próbować "im się i tak nic nie uda". Zakładają już w samym założeniu, że gdyby nawet chcieli , gdyby podjęli próbę, to i tak z tego nic nie wyjdzie. Skutkiem tego jest zaniechanie jakichkolwiek prób zmiany - skoro im się i tak nie uda, to po co w ogóle zaczynać. Znam ten stan, gdy się po prostu myśli, że nic się nie uda. Szczęście nas opuściło. Zostaliśmy sami i nic nie będzie takie samo. Szczęśliwi byliśmy będąc razem. Gdy kogoś zabraknie na zawsze, uważamy że i my na zawsze będziemy nieszczęśliwi. Zrozumiałe jest brak weryfikacji takiej postawy. Trudno bowiem otrząsnąć się nam po stracie najbliższej osoby. A już na pewno trudno myśleć w tym momencie o szczęściu, gdy jeszcze nie przepłakaliśmy żałoby. Czas żałoby dla różnych osób trwa różnie. Przyjęte jest, że trwa rok. Może jednak trwać znacznie dłużej, lub krócej niż rok. Ważne jest, aby dla zmarłej osoby, nam najbliższej, z którą przeżyliśmy nieraz kilkadziesiąt lat, znaleźć nową rolę, miejsce i pozycję w rodzinie. Pogodzenie się ze stratą. Pielęgnowanie wspomnień. Przywoływanie zapamiętanych rozmów, uwag, żartów, ich mądrości życiowej. Wisława Szymborska pisała "Umarłych wieczność dotąd trwa, dokąd pamięcią im się płaci". Przypisanie nowej roli osobie zmarłej, pozwala na znalezienie dla siebie nowego planu na życie, nowych celów. Jedni pozostają już do końca wdowcami, wdowami nie nawiązując nowych relacji i związków. Inni otwierają się na nowe relacji - przyjacielskie, partnerskie lub nowy związek. I tu się zaczyna nie raz problem w rodzinie. Jak bowiem podchodzi rodzina (dzieci, brat, siostra, itd.) do nowego związku brata, szwagra, siostry itd. Zaskoczenie ze strony rodziny dlaczego tak wcześnie, że przecież dopiero minął rok i ledwo skończyła się żałoba, graniczące z nieufnością, że chyba już dawno ona czy on mieli się ku sobie, stawia przed ciężką próbą przekonania nieprzekonanych, że jak pisze poeta "wiosna przychodzi nie pyta czy można". Nikt nie zadaje sobie pytania, jak to jest być samemu nocą wśród niemych zdjęć osoby zmarłej. Że nie wystarczą krótkie rozmowy, Skype. Jest się po prostu samemu. Nie ma z kim rozmawiać, nie ma się komu wyżalić, przytulić się, ba nie nie ma się z kim pokłócić. Trzeba więc czekać aż rodzina zrozumie i ten stan rzeczy zaakceptuje. Wyjaśnianie i tłumaczenie się nie jest najlepsza drogą. Trzeba cierpliwie czekać. Prędzej lub później zrozumieją. A gdy ktoś nie zrozumie, mówi się trudno. Jednak to moje życie i mój wybór. Być może drugiej szansy mieć nie będziemy.
Nie wykorzystane szanse bolą znacznie mocniej od popełnionych błędów