sobota, 22 czerwca 2024

Drożdże

Drożdże są to odmiany i szczepy hodowlane grzybów. Drożdże od tysięcy lat wykorzystywane są do wypieku chleba i ciast oraz wytwarzania alkoholu. Nie będę tutaj dociekał czy to rośliny, zwierzęta czy coś zupełnie spoza systematyki zwierząt i roślin. Aby jednak powstał chleb, ciasto czy piwo musimy użyć drożdży jako zaczynu. Inaczej żadne ciasto ani chleb nam nie urosną. Zostawmy jednak sprawę drożdży i wypieku chleba i przejdźmy do spraw związanych z naszym życiem a konkretnie, zaistnienia pewnych pomysłów jako owych drożdży i wcielania ich jako zaczynu. Otóż często  jest tak, że muszą zaistnieć pewne okoliczności (spotkanie, rozmowa), gdy ktoś powie nam, że coś można zrobić, albo że coś o czym zupełnie nie wiemy  już dość dawno istnieje. Cała niewdzięczność polega na tym, że gdy o czymś się dowiemy i wcielimy w życie, to zapominamy o tych, którzy stali się zaczynem przedsięwzięcia. Byli owymi drożdżami. Są zapominani, niewidoczni jak drożdże w cieście i  chlebie,  a bez których nic by nie powstało.

środa, 12 czerwca 2024

Kawa i filiżanka dobrana para



Kawę uwielbiam. Jej zapach, smak, kolor. Picie kawy, to dla dla mnie rytuał, wręcz celebra. Krótka, trwająca do pół godziny, celebracja smaku. Dlaczego tylko półgodziny? Dla mnie kawa musi być gorąca. Zimna nie ma tak intensywnego smaku i zapachu. Jakby ów zapach ulotnił się jak dżinn z lampy Aladyna pod sufit pokoju, lub błądzi wśród kawiarnianych stolików. Picie kawy to celebracja smaku pobudzająca wszystkie  zmysły. Nie tylko  smaku, ale i węchu, wzroku, dotyku i słuchu. Dlaczego słuchu spyta malkontent. Ciche mieszanie czarnego napoju łyżeczką, delikatne kładzenie jej na porcelanowym spodeczku i delikatne smakowanie i picie angażuje wszystkie zmysły i nie tylko. Pobudza  witalność, otwierając duszę na twórcze myśli. To napój znakomicie sprawdzający się w towarzystwie. Pobudzający zmysły, fantazję i wenę twórczą. Nie muszę specjalnie udowadniać, że zamieszczając ten wpis, piję "małą czarną" - obowiązkowo w filiżance. Tylko w niej a nie w czymś innym. O ile lepiej wygląda kawa podana w porcelanowej filiżance. Bardziej wytwornie, elegancko, zwieńczona  pianką  koloru ecru. Bez kawy nie mogli obyć się  poeci i pisarze. Czarny napój przywracał im siły twórcze, rozganiał chandry i spleen. Ale kawa nie powinna być pita w kubku.   Jest wtedy jak kobieta w złej, niegustownej sukni. Lekkość i elegancję filiżanki pięknie opisuje Marcel Proust "W poszukiwaniu straconego czasu", który pił z niej nawet napar z kwiatu lipowego. Pijmy kawę  w pięknych filiżankach. Odwdzięczy się nam nie w dwójnasób, ale kilkakroć więcej. 

środa, 5 czerwca 2024

W słońcu dawnych dni

 Hermann Hesse znany jest czytelnikom przede wszystkim jako autor powieści "Wilk stepowy". Ostatnio w witrynach księgarskich pojawiły się opowiadania tegoż autora, noblisty z 1946 roku. Ukazały się dwa zbiory jego opowiadań: "Najsłynniejsze opowiadania" i "Najpiękniejsze  opowiadania". Sięgnąłem po pierwszy zbiór opowiadań. Pierwsze spostrzeżenie po przeczytaniu kilku opowiadań mam takie, że warto sięgać po literaturę z ubiegłego wieku. Szczególnie dziś, gdy w zalewie nowo wydanych  książek, nie wiemy czy bierzemy do ręki zwykłe czytadło, czy też dzieło naprawdę warte przeczytania, które pobudzi nas do refleksji. Opowiadania Hessego właśnie takie są, ale co najważniejsze, są głęboko humanistyczne i pełne empatii, co w dobie odhumanizowania idei, które przyniósł wiek XX - (faszyzm, nazizm, komunizm) jest warte uznania, jako że pisarz tworzył właśnie w pierwszej połowie wieku XX a więc w czasie największych totalitaryzmów niosących w konsekwencji dwie wojny światowe.

Przejdę do opowiadania "W słońcu dawnych dni". Kilku bezdomnych Hurlin, Heller, Holdria, Finkenbein spotyka się w gospodzie przerobionej na przytułek dla samotnych i bezdomnych. Nie jakiś dzisiejszy Dom Opieki Społecznej, czy Dom Pogodnej Starości, ale przytułek dla wykluczonych ze społeczeństwa i zmarginalizowanych. Łączy ich niedola i samotność. Dzielą wzajemne konflikty, prawione jeden drugiemu złośliwości, które doprowadzają do podziałów i tworzenia stronnictw. A czy i dziś, w Domach Pomocy Społecznej nie jest podobnie. Czasy się zmieniają, ludzie się nie zamieniają, ich wady i przywary są zawsze podobne na przestrzeni wieków. Jedno jest ważne w opowiadaniu Hermanna Hessego. Otóż największe nawet waśnie i kłótnie nie powodują kompletnego  rozpadu tej mini-społeczności. Wręcz przeciwnie. Mimo konfliktów są razem, aż któryś z kolei opuści ich na zawsze. Nie ważne dla nich stają się wygody, urządzenie przytułku, ale bycie razem. Choć rodzi to nieporozumienia, złośliwości i konflikty. Ważne, że mają się do kogo odezwać, z kim  porozmawiać, wyżalić a nawet pokłócić.
Polecam "Najsłynniejsze opowiadania" Hermanna Hesse. Opowiadania napisane 100 lat temu a jak bardzo aktualne, głęboko ludzkie i pełne empatii.
Ziemowit Szafran