czwartek, 2 listopada 2023

Klon


Odwiedziłem miasto, w którym przeżyłem ponad pół wieku. Znów podążyłem znanymi i niezapomnianymi ulicami nie patrząc, czy zmieniły nazwę czy też nie. Ulice wielkiego miasta są jak wydeptane ścieżki w lesie. Nie mogą nie mieć nazw a prowadzą do celu. Wchodząc na trzecie piętro , starego, eklektycznego budynku zatrzymałem się na półpiętrze  i spojrzałem w prawo. Stał. Wyniosły. Dumny. Jakby oparł się czasom polbruku, asfaltu i betonu. Stał niewzruszony. Taki jak kiedyś. Zmieniający się  tylko wtedy, jak przyszedł na to czas. Odporny i cierpliwy na wszelkie odgłosy nowoczesności. Na hałasujące telewizory i radia. Wrzaski dzieci bawiących się w wojnę. Ryk motocykli Junak. Przyjmował to wszystko do siebie. Cierpliwie chłonął jak gąbka wodę. Jakby to on wszystkim zawiadywał. Hałasem i ciszą. Światłem i cieniem. Spiekotą i chłodem. Porami roku. Wystarczyło przyglądać mu się z mojego dziecięcego pokoju, by wiedzieć, że nadchodzi wiosna, jest lato, idzie jesień, jest jesień i jest zima. Zmieniał się bowiem tylko wtedy, gdy przyszedł na to czas. Od jasno zielonych przylistków, po ciemne i bujne liście, żółknące i blednące wczesną jesienią, purpurowe jesienią, aż do ciemnych konarów zimą. Lecz gdy sypnął śnieg jaśniał bielą. Stał więc niezmienny, taki jak czterdzieści lat temu. Zmieniły się okna w budynku. Zmienił się budynek, przywdziewając nowy tynk,  jak nową szatę. Zmieniły się samochody. Zmienili się lokatorzy mieszkań. A on stał i stoi. Niemy świadek historii podwórza i budynku. Klon.


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz